Świat tak pędzi nieprzerwanie, komputery zdominowały prawie wszystko, lajki na fejsie spamy mailowe poganiają, dobrze, że choć software od hardware'u jeszcze odróżnić można, bo ten drugi... da się kopnąć, gdy działać przestaje. Hadrony już w energiach 7 TeV radośnie się zderzają, w CERN-ie myślą o nowym 14 TeV LHC, a przecież niedługo wiosna zakwitnie, bo dzień już nam dużeje...
Za oknem tymczasem zima, zaś przy karmnikach na drzewku w ogrodzie harmider niesłychany, bo Czakuś (starszy kos) z mniejszą Tiną (zięba) pokłócili się okrutnie. O co im poszło, tego nie wiadomo, ale Helga (pani kos) wraz z Helmutem (brat Chucka) zmontowali koalicję z watahą sikorek, choć one raczej słonecznikiem były zainteresowane niż genderową ([sic!] droga pani) awanturą. Nora i Aza (sroki) przegoniły całe towarzystwo, przelatując z łoskotem kilka razy nad białą areną. Tylko wśród gałęzi starej jabłonki, udając ziębę z dziką kaczką skrzyżowaną, odczekał nieruchomo przyczajony, Anibal spłoszony (spory grubodziób). Nie spiesząc się zbytnio, ale też bez zbędnej zwłoki, wyjadać począł łuskane nasiona słonecznika, wprawnie wyrzucając mniej smakowite kąski z pojemnika.
Zapytasz najpewniej, drogi czytelniku: a tak naprawdę, to o co mi chodzi?
Dziękuję, czuję się jeszcze w miarę dobrze! Berecik z antenką też nie uwiera zbyt mocno.
Ja tylko chciałbym Cię zachęcić tudzież zmotywować do bardziej pozytywnego myślenia, skłonić do poszukania m.in. szansy na podrzucenie wnuków ich rodzicom na tę jedyną naszą letnią, choć pewnikiem upalną sobotę.
Może się zgodzą?
Wasz NadRedaktor Dyżurny — Sturnus vulgaris |